Oddech Wiatru
Oddycham tak, jakbym chciała wchłonąć las. Tymczasem to on zasysa wewnątrz mnie.
Barwne tańca wiatru koloryty wciąż swoją czułością nucą melodie naszego pierwszego gąszczowego ukołysania.
Choć marznąć o jesiennym powiewie wielokroć dane nam było to i tak ustami jarzębiny zapytałeś, o czym szumiała tamta wierzba u schyłku lata.
Czyje jest to wspomnienie?
To szept wiatru domaga się dziś głosu, a ja nie zamierzam mu go odmawiać. Nie płaczę już złotymi łzami. W tobołek uśmiechu wolę się wyposażyć.
Próbuję się wsłuchać, lecz wiatr brzmi coraz ciszej i ciszej jakby świadomie chciał bym jeszcze bardziej wytężając zdolności go nasłuchiwała.
Zastygam. Powiewem pieśń harmonijną melodyką oplata i gwiżdże na krzewach i w koronach drzew. Jest spokojny, radosny, ciepłem emanuje.
Sarna, wystawiając swój nos także z zachwytem przystała nad opowieściami zebranymi z najodleglejszych kilometrów, rozmaitych stron.
A on snuje przywołania wspomnień swej drogi, dzieląc się początkiem symbiotycznego areału przemierzonego istnienia.
I tak płynie choć leci, leci choć mknie, niedostrzeżenie unosi i szybując dmie.
Nasz niewidzialny przyjaciel będący naszego tchnienia oddechem. Niesiony powietrzem naszego życia echem.
“Oddech wiatru” Angela Landowska